Jakiś czas temu usłyszałam te słowa od znajomej i do tej pory nie mogę się otrząsnąć.
Nie spodziewałam się, że aż tak silne piętno może cokolwiek na mnie wywrzeć. A wypowiedział je pewien bardzo mądry pan, ekspert w swojej dziedzinie, na jednym z wykładów dotyczących zdrowia i chyba stąd ich spotęgowana siła.
Na ile to prawda?
Kto wie, być może to tylko puste słowa. Nie wiem.
Choć jak przeglądam fejsbuka i widzę ile osób zbiera na leczenie swoich pociech, to mam ciarki na całym ciele...
Na ile to prawda?
Kto wie, być może to tylko puste słowa. Nie wiem.
Choć jak przeglądam fejsbuka i widzę ile osób zbiera na leczenie swoich pociech, to mam ciarki na całym ciele...
Patrzę na moje dwa słodkie szkraby i urealnienie słów „Nasze dzieci pierwszym pokoleniem, które nie przeżyje własnych rodziców” powoduje we mnie ogromne dreszcze, momentami wręcz lęk, a jednocześnie odczuwam ogromny bunt!
Przecież nie mogę na to pozwolić!
Ogólnie słowa te wypowiedziane były w kontekście różnic w odżywianiu się naszym i naszych dzieci. Te 20 czy 30 lat temu, kiedy my byłyśmy dziećmi (czy nawet w brzuchach naszych mam), kiedy to kształtowały się nasze nawyki żywieniowe, nasze życiowe zdrowotne podstawy, świat nie był aż tak bardzo skażony chemią, produktów w sklepach było mniej, ba! Samych sklepów było mniej.
Teraz super- czy hipermarkety wyrastają jak grzyby po deszczu, jeden obok drugiego (a w każdym cięgle pełno ludzi!) - czy nie jest zastanawiające skąd w każdym z tych sklepów codziennie taka ilość świeżego mięsa, czemu te wszystkie pomidory są jednakowego kształtu, a marchewki takie ogromne???
Ja widzę tu jedną odpowiedź: CHEMIA. Wszystko faszerowane jest chemią, napędzane by szybciej rosło, by było tego ciągle pod dostatkiem. Nie pozwólmy faszerować tym naszych dzieci!
Ogólnie słowa te wypowiedziane były w kontekście różnic w odżywianiu się naszym i naszych dzieci. Te 20 czy 30 lat temu, kiedy my byłyśmy dziećmi (czy nawet w brzuchach naszych mam), kiedy to kształtowały się nasze nawyki żywieniowe, nasze życiowe zdrowotne podstawy, świat nie był aż tak bardzo skażony chemią, produktów w sklepach było mniej, ba! Samych sklepów było mniej.
Teraz super- czy hipermarkety wyrastają jak grzyby po deszczu, jeden obok drugiego (a w każdym cięgle pełno ludzi!) - czy nie jest zastanawiające skąd w każdym z tych sklepów codziennie taka ilość świeżego mięsa, czemu te wszystkie pomidory są jednakowego kształtu, a marchewki takie ogromne???
Ja widzę tu jedną odpowiedź: CHEMIA. Wszystko faszerowane jest chemią, napędzane by szybciej rosło, by było tego ciągle pod dostatkiem. Nie pozwólmy faszerować tym naszych dzieci!
Uświadomiłam sobie, że dbanie o nasze dzieci zaczyna się już od momentu poczęcia, dlatego postanowiłam się podzielić z Tobą moimi przemyśleniami.
Niezwykle ważne jest to jak się odżywiamy, czy dbamy o odpowiednią ilość ruchu i snu, ale i jakim substancjom pozwalamy się wchłaniać w nasze ciało…
Warto dbać o siebie od wewnątrz i od zewnątrz, szczególnie kiedy w brzuchu rośnie największe szczęście naszego życia.
Zachęcam Cię do tego, by zgłębiać wiedzę nt. choćby tego, jakich substancji unikać, by czytając etykiety świadomie wybierać produkty spożywcze, ale i wszelkie inne, które bezpośrednio wpływają na nasz organizm. Nie dajmy się pędowi wielkich korporacji za bogactwem i wybierajmy produkty, których nie trzeba sztucznie napędzać do wzrostu, faszerować chemią, barwnikami, konserwantami, które nie są przetworzone…
Wiem, nie dajmy się zwariować.
Ale też bądźmy świadomymi konsumentami, a przede wszystkim świadomymi rodzicami, którzy długofalowo dbają o przyszłość swoich dzieci.
Zmniejszając popyt, zmniejszymy podaż.
Zmieniając siebie, zmieniamy świat.
0 komentarze:
Prześlij komentarz