9. sierpnia 2013, czyli 9 dni po wyznaczonym terminie porodu, leżąc na oddziale patologii ciąży, kiedy to po nieudanej próbie wywołania porodu z łzami w oczach zaczęłam skrobać smsa do najbliższych, informując, że niestety nadal jestem w "dwupaku", wpadłam na pomysł, że zacznę pisać bloga!
Wiedząc jak działało na mnie pisanie pamiętnika w czasie ciąży, upatrywałam ukojenia również w pisaniu bloga. I słusznie.
Fakt, napisanie jednego posta zajmowało mi kilka godzin, gdyż w szpitalnych warunkach zdana byłam jedynie na telefon komórkowy. A że czasu wolnego miałam nadmiar... :)
Blog ten narodził się w przypływie bardzo silnych emocji...
Byłam wściekła, że ciągle jeszcze nie urodziłam, mimo zastosowania wspomagacza, czyli wstrzyknięcia mi sporej dawki oksytocyny...
Byłam też zawiedziona, gdyż lekarz prowadzący moją ciążę dał mi nadzieję, że jeśli tylko będzie burza, jest duża szansa, że urodzę. Od 28.07 burze były niemal codziennie...
Byłam kompletnie zniecierpliwiona, gdyż z jedenj strony żyłam w przekonaniu, że urodzę w połowie lipca. Z drugiej strony zaś, na naszą Córkę wyczekiwaliśmy znacznie dłużej. Wydawałoby się, że powstanie nowego życia to takie proste. Okazuje się, że niekoniecznie, że nie dla każdego...
To było 12 najtrudniejszych miesięcy w moim życiu, kiedy to każdego miesiąca byłam przekonana, że tym razem na pewno się udało.. Szczególnie, że marzyłam o posiadaniu potomstwa od jakichś 4 lat! No ale zawsze było coś innego, że niby ważniejszego - jak nie praca i kariera, to mieszkanie. Zawsze coś... Tak, za 12. razem się udało.
Odkąd Antosia jest już z nami, moją życiową misją jest pokazać Jej świat, umożliwić Jej doświadczanie całego wachlarza emocji, rozwijać Jej możliwości intelektualne.
A wszystko NIE po to, by się dobrze uczyła i wygrywała olimpiady przedmiotowe, ani NIE po to, abym miała się czym chwalić przed znajomymi.
Bo wszystko PO TO, by Antosia lepiej radziła sobie w życiu, by miała większe możliwości wyboru, by rozwiązywanie wszechobecnych problemów przychodziło Jej z większą łatwością.
A wszystko to z miłości.
Moja misja miłości!
Czytaj więcej »
9. sierpnia 2013, czyli 9 dni po wyznaczonym terminie porodu, leżąc na oddziale patologii ciąży, kiedy to po nieudanej próbie wywołania porodu z łzami w oczach zaczęłam skrobać smsa do najbliższych, informując, że niestety nadal jestem w "dwupaku", wpadłam na pomysł, że zacznę pisać bloga!
Wiedząc jak działało na mnie pisanie pamiętnika w czasie ciąży, upatrywałam ukojenia również w pisaniu bloga. I słusznie.
Fakt, napisanie jednego posta zajmowało mi kilka godzin, gdyż w szpitalnych warunkach zdana byłam jedynie na telefon komórkowy. A że czasu wolnego miałam nadmiar... :)
Blog ten narodził się w przypływie bardzo silnych emocji...
Byłam wściekła, że ciągle jeszcze nie urodziłam, mimo zastosowania wspomagacza, czyli wstrzyknięcia mi sporej dawki oksytocyny...
Byłam też zawiedziona, gdyż lekarz prowadzący moją ciążę dał mi nadzieję, że jeśli tylko będzie burza, jest duża szansa, że urodzę. Od 28.07 burze były niemal codziennie...
Byłam kompletnie zniecierpliwiona, gdyż z jedenj strony żyłam w przekonaniu, że urodzę w połowie lipca. Z drugiej strony zaś, na naszą Córkę wyczekiwaliśmy znacznie dłużej. Wydawałoby się, że powstanie nowego życia to takie proste. Okazuje się, że niekoniecznie, że nie dla każdego...
To było 12 najtrudniejszych miesięcy w moim życiu, kiedy to każdego miesiąca byłam przekonana, że tym razem na pewno się udało.. Szczególnie, że marzyłam o posiadaniu potomstwa od jakichś 4 lat! No ale zawsze było coś innego, że niby ważniejszego - jak nie praca i kariera, to mieszkanie. Zawsze coś... Tak, za 12. razem się udało.
Odkąd Antosia jest już z nami, moją życiową misją jest pokazać Jej świat, umożliwić Jej doświadczanie całego wachlarza emocji, rozwijać Jej możliwości intelektualne.
A wszystko NIE po to, by się dobrze uczyła i wygrywała olimpiady przedmiotowe, ani NIE po to, abym miała się czym chwalić przed znajomymi.
Bo wszystko PO TO, by Antosia lepiej radziła sobie w życiu, by miała większe możliwości wyboru, by rozwiązywanie wszechobecnych problemów przychodziło Jej z większą łatwością.
A wszystko to z miłości.
Moja misja miłości!
Czytaj więcej »
0 komentarze:
Prześlij komentarz