Na szkole rodzenia słyszałam o tzw. "porodzie ulicznym". W dużym uproszczeniu to taki poród, który dzieje się niezwykle szybko, na tyle, że kobieta finalnie rodzi w warunkach pozaszpitalnych.
Ale że mi się to przytrafi? Tego to się w życiu nie spodziewałam...
Brak jakichkolwiek intensywnych doznań bólowo-skurczowych, brzuch jedynie wzdęty, ale to pewnie po bigosie Mamuni. A jednak... czuję, że dziecko wychodzi. Rany julek! Co teraz?! Na szczęście Mąż w domu. Wezwał posiłki, ale czekanie nie wchodzi w grę. A tym bardziej jechanie gdziekolwiek.
Dobrze, że Antosia śpi! Co robić???
Dobrze, że Antosia śpi! Co robić???
Ręczniki, miska z wodą, filmik z youtube ze wskazówkami jak odbierać poród. Działamy. To znaczy Uki działa.
Daruję sobie szczegóły...
Minęło z 20min. Po wszystkim. Szok! Brawo Ty, Mężu! Nasz Syn oddycha, płacze, jest piękny! Dwóch mężczyzn mojego życia, jeden w ramionach drugiego. Jeden i drugi mokry. Niesamowity widok, łzy wzruszenia i szczęścia samoistnie spływają po polikach....
Po tzw. "ogarnięciu" sytuacji biegnę do swojego gina, akurat dziś przyjmuje, niech no oceni czy wszystko z nami w porządku. Nie ma kolejki, więc wchodzę. Opowiedziałam całą sytuację, gin mało nie padł na zawał. Ale... po ogólnych oględzinach zauważył, że w moim brzuchu pozostało ciągle łożysko! Ratunku!!!!
Wysłał mnie czym prędzej do apteki po jakieś ziółka na wywołanie skurczów, aby pozbyć się tego łożyska. Jedna apteka, druga, trzecia, latam jak szalona, ziółek brak! Jakiś koszmar!!!!
Nagle... słyszę jakiś głos. Znajomy głos.
"WYS-PA-ŁAM-SIEEEEEEE!"
To Antosia. Jak co rano po przebudzeniu.
"WYS-PA-ŁAM-SIEEEEEEE!"
To Antosia. Jak co rano po przebudzeniu.
Otwieram oczy.
Pot cieknie mi z czoła.
Jest jasno.
Na zegarze 7:35.
Brzuch na miejscu - ciągle duży.
Pot cieknie mi z czoła.
Jest jasno.
Na zegarze 7:35.
Brzuch na miejscu - ciągle duży.
O rety, ulżyło...
Co za absurd! Co za koszmar!!! Oszaleję! 
Sny w ciąży są nad wyraz realistyczne, czy tylko ja tak mam?
A może to jeden z tych znaków?

0 komentarze:
Prześlij komentarz